„Nie chcę żyć i proszę o sprawdzenie możliwości udzielenia mi w tym pomocy...”. Sędzia Rolf Vogel słyszał wiele próśb skazańców, ale takiej nigdy. Pięćdziesięciodwuletni B., socjolog z Michelsbergu, jest mordercą. Zabił żonę. Biegli potwierdzili, że cierpi na schizofrenię.
Wtedy, 21 stycznia 2009 r., „rozsadzały mu głowę promienie z telewizora, komputera i telefonu”, na dodatek „żona wzięła do ręki ten monstrualny nóż...”. B. wpadł w amok. Podczas rozprawy już przytomnie błagał sędziego: „Chcę umrzeć, pomóżcie mi!”.
Były hamburski senator Roger Kusch chętnie spełniłby jego życzenie. Skonstruował nawet specjalne urządzenie, które – jak przekonuje – „zapewni każdemu bezbolesne, godne odejście, wystarczy nacisnąć guzik”. Jeszcze do niedawna eutanazja w Niemczech, dźwigających brzemię przemysłowego uśmiercania za czasów III Rzeszy, była tematem tabu.
Dziś Federalna Izba Lekarska otwarcie wzywa do „rozluźnienia przepisów” dotyczących udzielania pomocy w przedwczesnej śmierci. Co trzeci niemiecki lekarz gotów jest do osobistego wspierania chcących odebrać sobie życie nieuleczalnie chorych i cierpiących.
Senator Kusch, który za propagowanie tej idei spadł w 2006 r. z politycznego świecznika i stracił legitymację CDU, może dziś mówić o pośrednim zwycięstwie. Zarejestrował organizację użyteczności publicznej o nazwie Pomoc w Umieraniu i – jak przyznaje – wykorzystał już swój wynalazek.
Dla uniknięcia konsekwencji karnych w decydującej chwili opuścił pokój. Świadkowie są pod groźbą więzienia zobowiązani do reanimacji samobójcy. Automatycznego wtłoczenia trującego chlorku potasu klienci Kuscha zaznali więc w osamotnieniu...
Cały artykuł można przeczytać (odpłatnie) [na stronie tygodnika Wprost](http:// http://www.wprost.pl/ar/227278/Pociag-do-smierci/).
Widziane z Holandii
Klinika śmierci
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Dobrowolnej Eutanazji NVVE, „Holandia dojrzała do otwarcia kliniki rozstawania się z życiem”, donosi Volkskrant. Byłaby ona przeznaczona dla osób, które chciałyby skorzystać z eutanazji, ale nie mogą znaleźć lekarza gotowego jej dokonać. Zdaniem NVVE wielu lekarzy, „z powodu nieznajomości obowiązujących przepisów i z obawy przed konsekwencjami prawnymi”, odmawia przeprowadzenia tego „zabiegu”. Gazeta przywołujeprzypadek osoby, która miała kłopot ze znalezieniem internisty skłonnego spełnić życzenie jej chorej na Alzheimera matki, a chcącej umrzeć. Zauważa również, że wielu medyków boi się, żeby nie przypięto im łatki „doktor Śmierć”. Projekt NVVE toruje sobie powoli drogę, chociaż do decyzji jeszcze daleko. Niemniej dobrze się stało, że wraz z nim powrócono do debaty na temat świadomego pożegnania się ze światem. Stowarzyszenie lekarzy KNMG uważa, że „rozważna decyzja w sprawie śmierci wymaga pewnej otwartości umysłu, wykluczającej postrzeganie eutanazji jako jedynego możliwego wyjścia”. Volkskrant zaś proponujestworzenie „rejestru lekarzy gotowych zadośćuczynić życzeniu pacjenta, który chce zakończyć życie”.