Szef rumuńskiej służby antykorupcyjnej Daniel Morar podczas konferencji prasowej 13 września 2005 w siedzibie Krajowego Departamentu Antykorupcyjnego (KDA) w Bukareszcie.

Nieprzekupny do końca

Zamiast po cichu przyjąć honorowe stanowisko w instytucji sądowniczej, były prokurator kierujący walką z korupcją wolał trzasnąć za sobą drzwiami i potępić ingerencję polityków w nominacje sędziowskie. Ta praktyka opóźnia wejście Rumunii do strefy Schengen.

Opublikowano w dniu 12 kwietnia 2013 o 15:10
Szef rumuńskiej służby antykorupcyjnej Daniel Morar podczas konferencji prasowej 13 września 2005 w siedzibie Krajowego Departamentu Antykorupcyjnego (KDA) w Bukareszcie.

Pożegnanie się Daniela Morara ze stanowiskiem pierwszego zastępcy naczelnego prokuratora przy Najwyższym Sądzie Kasacyjnym i Sprawiedliwości zdenerwowało wielu ludzi. Ale rozzłościła ich nie samo jego odejście – które niejeden przyjął z zachwytem – tylko sposób, w jaki odszedł. A odszedł, publicznie potępiając polityczną zmowę między [prawicowym] prezydentem Traianem Băsescu a [centrolewicowym] premierem Victorem Pontą w sprawie mianowania prokuratorów generalnych [przy Najwyższym Sądzie i w Krajowym Departamencie Antykorupcyjnym – KDA]. Większość spodziewała się, że Morar zamilknie i przełknie deal Ponty z Băsescu – zwłaszcza po tym, jak prezydent powołał go w skład Trybunału Konstytucyjnego.
Ale były szef KDA uważa, że nie ma długu wdzięczności wobec kogokolwiek, a za to powinien mieć pełną swobodę wykonywania swojego zawodu. Ten „człowiek Băsescu”, jak nazywali go jego krytycy, rozpoczął karierę, ścierając się z obecnym prezydentem [który był wcześniej ministrem transportu] w sprawie afery „flotowej” [domniemanych przypadków korupcji przy prywatyzacji rumuńskiej floty handlowej w latach 90.] i zakończył ją również na pozycjach antagonistycznych wobec świata politycznego. Wypadł z systemu po ośmiu latach prowadzenia śledztw, potwierdzających aż do ostatniego dnia, że jest rzeczywiście rasowym prokuratorem, takim jakim go malują.
Daniela Morara poznałem osobiście, zanim przejął stery w KDA. Minister sprawiedliwości Monica Macovei zadzwoniła do mnie w 2005 r., prosząc o umówienie się na rozmowę z kimś, kogo chciała zaproponować na szefa Krajowej Prokuratury Antykorupcyjnej, nieprzekształconej jeszcze wówczas w KDA. Zgodziłem się.

Rasowy prokurator

Zapamiętałem jego dziwnie bladą twarz i to, że mówił mało, ale dobitnym tonem, z silnym klużańskim akcentem [Kluż miasto w północno-zachodniej części kraju]. Nie pamiętam już szczegółów tej rozmowy, ale wiem, co odpowiedziałem Macovei, gdy zapytała mnie, jakie zrobił na mnie wrażenie. Pół żartem, pół serio powiedziałem jej: „On byłby zdolny nawet ciebie aresztować, gdyby przyłapał cię na łamaniu prawa”. Ten Siedmiogrodzianin, na pozór wątły i dopiero pod czterdziestkę, demonstrował poważną minę. Emanowała od niego dziwna siła, słowa wypowiadał w szorstki sposób. Miał przenikliwe spojrzenie, mówił krótko i na temat.
Amerykański ambasador w Bukareszcie, Mark Gitenstein, miał później publicznie wyrazić swój podziw dla niego, gdy Morar został już szefem KDA. Ten dyplomata, będący wcześniej adwokatem, opowiadał przy okazji oficjalnej wizyty prokuratora generalnego stanu Delaware Beau Bidena (syn wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych), że przedstawiciele Departamentu Stanu nie szczędzą pochwał dla tego „rasowego prokuratora”. Sam Gitenstein nazwał go „prokuratorem z definicji”. Myślę, że jest to najlepszy opis. Morar jest chodzącym wzorem surowości prokuratora całkowicie oddanego swojej pracy.
Skazanie na początku 2013 r. na karę bezwzględnego pozbawienia wolności byłego premiera Adriana Năstase – pod rządami którego jakiekolwiek wielkie śledztwa były nie do pomyślenia, a na dodatek zwalniano zbyt odważnych prokuratorów – obaliło mit bezkarności głęboko zakorzeniony w rumuńskiej wyobraźni politycznej, wywołując falę paniki. KDA pod kierownictwem Morara poruszyła wszystkie dotknięte korupcją warstwy rumuńskiego społeczeństwa: rząd, parlament, administrację lokalną, wymiar sprawiedliwości, policję, służby celne, świat sportu. W niektórych przypadkach rozbito siatki korupcyjne o szerokich mackach, jak choćby w sprawie celników.
Rumunia wydała bardzo mało światłych postaci, zdolnych do zmiany postaw i systemów oraz zachowania nieskalanej osobistej uczciwości. Daniel Morar jest jedną z nich. Czy władza polityczna, jakakolwiek by ona była, popełni jeszcze kiedyś taki „błąd”, polegający na powierzeniu w niepewne ręce tak wielkiej władzy i umożliwieniu wolnym ludziom sprawowania jej w taki sposób, jak to czynił Morar? Jest to bardzo mało prawdopodobne – zbyt wielu biznesmenów, polityków wysokiego szczebla i innych wpływowych osób miało okazję się przekonać, że przy braku powiązań korupcyjnych i zaufanych ludzi na kluczowych stanowiskach w wymiarze sprawiedliwości, nic już nie zagwarantuje im bezkarności. Dla nich obecność takich ludzi, jak Morar, na czele prokuratorów walczących z korupcją oznacza zrównanie ze zwykłymi śmiertelnikami.

Groźba restauracji starego porządku

Zachodni dyplomaci, w Waszyngtonie i Londynie, szybko doszli do wniosku, że należy jednoznacznie popierać proces mianowania nowych naczelnych prokuratorów [w drodze politycznego porozumienia], aby trwające od roku interregnum wreszcie dobiegło końca. Ale wiara w to, że nazwiska osób kierujących instytucjami w Rumunii są bez znaczenia, jest wielkim błędem. To typowo zachodnie rozumowanie sprawdza się w już ugruntowanych zachodnich demokracjach. W Rumunii brak mechanizmów weryfikacji i kontroli, które mają równoważyć system i zapewniać jego funkcjonowanie niezależnie od tego, kto przewodniczy instytucjom. Jeżeli na czele tych najważniejszych staną zdolni ludzie o reformatorskim nastawieniu, to sprawy mogą pójść naprzód. W przeciwnym razie następuje restauracja starego porządku. Tylko do tego doszliśmy po 23 latach demokracji? Niestety, tak.
Za sprawą przeciętnych lub słabych prokuratorów Europejczycy z Zachodu bardzo szybko dowiedzą się, gdzie tkwi błąd. Na podobnej zasadzie długo traktowano z pobłażaniem ekscesy w Budapeszcie, aż przyszedł moment, gdy obecnie nie sposób już temu zaradzić. Tym samym Węgry już dawno przekroczyły czerwone linie w demokracji.
A tymczasem Komisja Europejska ogłosiła, że nie zmienia swojego osądu wyrażonego w ostatnim raporcie opublikowanym w ramach Mechanizmu Współpracy i Weryfikacji [w perspektywie przystąpienia do strefy Schengen] na temat niedociągnięć Rumunii w kwestii walki z korupcją oraz potrzeby ustanowienia procedury przejrzystego wyłaniania nowych naczelnych prokuratorów.

Newsletter w języku polskim
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat