Aktualności Integracja europejska

Poza rynkiem i władzą

Zbyt często pomija się różnice społeczne i kulturowe pomiędzy Europejczykami. To zagraża samym podstawom europejskiego projektu, podkreśla holenderski socjolog. Przywódcy polityczni, jak przekonuje, powinni robić więcej dla „edukowania” obywateli.

Opublikowano w dniu 26 września 2012 o 16:08

Jak pokazują to dzieła takie jak „Wspólnoty wyobrażone” Benedicta Andersona, zbiorowa wyobraźnia odegrała kluczową rolę w wyłonieniu się państw narodowych w dziewiętnastowiecznej Europie. Anderson stawia tezę, że obywatele tworzą między sobą relacje na poziomie wyobrażonym, chociaż osobiście się nie znają i mogą mieć zupełnie różne interesy.

Ten rodzaj ducha wspólnoty musi być pomyślany, wyrażony i uobecniony. Jednak my w Europie nie doszliśmy jeszcze do tego etapu. Liczni przywódcy opowiadają nam wiele o ekonomicznych korzyściach integracji europejskiej, ale nie wspominają przy tym ani słowem o różnicach kulturowych i rzadko zwracają uwagę na fakt, iż projekt europejski ma również swoje aspekty intelektualne i moralne.

Kwestia nie jest łatwa. W Europie mamy do czynienia ze sporym zróżnicowaniem społecznym i kulturowym. Chciałbym naświetlić dwa konkretne przykłady takich kontrastów. Pierwszy jest natury horyzontalnej i dotyczy Północnego Zachodu i Południowego Wschodu. Jedną z głównych różnic jest wysoka sekularyzacja tego pierwszego. Wielu obawia się nawet, że może to mieć katastrofalne skutki społeczne.

Kiedy ludzie wyrzekają się w wiary w Boga – głosi powszechna opinia – to przestają również troszczyć się o innych. Fakty pokazują jednak coś zupełnie innego. Wolontariat, na przykład, jest najbardziej rozwinięty w krajach takich jak Szwecja, Holandia lub Wielka Brytania.

Newsletter w języku polskim

Społeczeństwa wysokiego zaufania

Inna różnica polega na tym, że obywatele krajów Północnego Wschodu częściej czują się zaangażowani w sprawy publiczne. Bardziej interesują się realną polityką i mają więcej okazji, by wyrazić swoje zdanie lub w ten czy inny sposób wywrzeć wpływ. Co więcej, powstają tam wszelkiego rodzaju inicjatywy społeczne, kulturalne i związane z czasem wolnym, a jednocześnie istnieje rozwinięte społeczeństwo obywatelskie.

Nie bez powodu społeczeństwa tej części Europy nazywa się „społeczeństwami wysokiego zaufania”. Fakt, iż firmy, obywatele i inne podmioty w jakimś stopniu ufają sobie nawzajem, z pewnością przyczynia się do wzrostu gospodarczego. To nowoczesne, zsekularyzowane, zamożne i demokratyczne społeczeństwo, ceniące profesjonalizm, witalność i ludzką godność, jest mocniej zakorzenione na Północnym Zachodzie niż na Południu i Wschodzie.

Ale istnieje nie tylko podział horyzontalny, jest też wertykalny. Weźmy na przykład kwestię zaufania do Unii Europejskiej. Wskaźnik ten jest ściśle związany z poziomem wykształcenia i wynosi zaledwie 37 procent wśród osób, które zakończyły edukację przed piętnastym rokiem życia, i 63 procent wśród studentów. Podobny obraz uzyskamy, zapytawszy respondentów, co sądzą o idei dalszego rozszerzania Unii. Blisko co drugi jest jej przeciwny, ponownie jednak wskaźnik jest o wiele wyższy (51 procent) wśród osób gorzej wykształconych niż u obecnie studiujących (29 procent).

Obywatele czujący się w jakiś sposób zagrożeni przez procesy modernizacyjne generalnie częściej przejawiają postawę bardziej pesymistyczną, co dotyczy również kwestii europejskich. Jeżeli projekt europejski ma się dalej rozwijać, powyższe dwa podziały muszą być zasypane.

Opinie i wrażliwości

Jeżeli chodzi o dialog „horyzontalny”, proponuję stworzenie autentycznej wymiany pomiędzy zwykłymi ludźmi wywodzącymi się z Północy i Południa, z Zachodu i Wschodu naszego kontynentu. Celem takiej wymiany powinno być wzajemne poznanie się, na przykład poprzez zamieszkanie przez rok na drugim krańcu kontynentu. Szczególną uwagę podczas takiej wymiany należałoby zwrócić na to, jaki wpływ na codzienne życie ludzi mają ich opinie i wrażliwości, wyznawane przez nich wartości i ideały, ich tradycje i ambicje.

Drugi dialog, za którym się opowiadam, dotyczy podziału wertykalnego. Dzisiaj wciąż istnieje przepaść pomiędzy tym, jak projekt europejski postrzegają zamożne i wykształcone elity, a rosnącą niepewnością odczuwaną przez masy słabiej wyedukowanych obywateli. Podziału tego nie zniweluje żadna kampania reklamowa czy wymyślna strategia komunikacyjna. Jeżeli chcemy, by zwykli ludzie utożsamiali się z ideą Europy, to musimy wziąć pod uwagę ich doświadczenia i oczekiwania, wartości, które wyznają, i to, czego się lękają.

Zaangażowanie i ludzka godność

Dialog taki przyniesie efekty tylko wtedy, gdy politycy, osoby piastujące urzędy publiczne, wypracują nowe podejście. Dzisiaj duża część społeczeństwa czuje się porzucona przez nowoczesne administracyjne elity, którym nie zbywa na empatii czy zaangażowaniu społecznym, i których światopogląd jest zarazem liberalny i surowy.Czy taki dialog jest możliwy?

Wierzę, że procesy kulturowe, które stoją za nowoczesnością, opierają się na pewnych filozoficznych zasadach, dzielonych – świadomie lub nie – przez niezliczonych mieszkańców Europy. Należą do nich idee takie jak wolność, sprawiedliwość, równość, autonomia, zaangażowanie czy ludzka godność. Podczas gdy dialog powinien również dotyczyć tego, jak wcielamy te zasady w życie, sam fakt, że taka dyskusja ma miejsce, oznacza, że nie uważamy już integracji europejskiej za „proces nieodwracalny”.

W końcu historia to proces dialektyczny. Sprawujący władzę mają coś do powiedzenia, ale coś do powiedzenia mają też obywatele. Dlatego ktokolwiek próbuje narzucić projekt europejski jako imperatyw, nie powinien dziwić się rosnącej popularności [eurosceptycznych holenderskich] partii takich jak Partia Socjalistyczna czy Partia Wolności.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat