Andreas Liontos, prezes Olympus Oil, Larissa, Grecja, 23 maja 2012.

Żale właścicieli przedsiębiorstw

Rozbuchany sektor publiczny, wszechmocne związki zawodowe, polityka klientelistyczna… Greccy przedsiębiorcy, którzy sami nie są całkiem bez winy, mają do władz rozliczne pretensje, lista tych pretensji nie ma końca. Ale w wyniku delokalizacji firm, zaniedbania badań naukowych i ucieczki przed podatkami to oni mogą ucierpieć jako pierwsi w razie wyjścia Grecji ze strefy euro.

Opublikowano w dniu 28 maja 2012 o 16:22
Eirini Vourloumis  | Andreas Liontos, prezes Olympus Oil, Larissa, Grecja, 23 maja 2012.

Andreas Liontos dość szybko się zorientował, że coś jest nie tak. Najpierw było trochę zaległości w płatnościach, podejrzane tłumaczenia, potem nikt już mu nie płacił. I stało się to, co musiało się stać – jego towarzystwo ubezpieczeniowe, założone w 1990 r. w mieście położonym w rolniczym regionie środkowej Grecji, zaczęło się sypać, Grekom, którzy ledwie dyszeli pod ciężarem polityki oszczędnościowej, nie w głowie było podpisywanie nowej umowy ubezpieczenia na życie czy na samochód. I tak jej zresztą najczęściej już nie mieli. Słono to wszystko Liontosa kosztowało, 5 milionów euro.

Mimo to ambitny, milczący czterdziestopięciolatek się nie załamał. Zrozumiał, że musi teraz postawić na zagranicę i liczyć wyłącznie na siebie. „Wszystko, co do tej pory robiłem, robiłem sam, bez niczyjej pomocy, bez dotacji, bez udziału państwa”, zapewnia z dumą.

W 2011 r. ten z lekka otyły, ciemnowłosy hardy człowiek, ojciec trójki dzieci, postanowił założyć Olympus Olive Oil, firmę eksportującą to, co podobno w Grecji najlepsze – oliwę z oliwek. „Najlepszą na świecie”, przekonuje Andreas.

Zawarł umowę z chińskim supermarketem, który ma od niego kupić przez pięć lat 1800 ton oliwy, i jest pewien, że interes dobrze mu pójdzie. Jego kraj wkracza w piąty z kolei rok recesji, wartość majątku narodowego zmalała od 2008 r. o blisko jedną piątą, ale on i jego firma są bezpieczni. Nawet wyjście Grecji ze strefy euro czy nawet z Unii Europejskiej, które tak wszystkich przeraża, nie jest mu straszne.

Newsletter w języku polskim

Sektor innowacji zaniedbany, rolnictwo leży

„Nie życzyłbym sobie, żeby do tego doszło, chcę, żeby mój kraj pozostał w Europie, ale moja dusza biznesmena mówi mi, że powinno mi to przynieść niemałe zyski”, przyznaje. Pochodzącą z Krety i Peloponezu oliwę będzie kupował za zdewaluowane drachmy i sprzedawał za poszukiwane dewizy. „Inni biznesmeni powinni zrobić to, co ja. To będzie dobre dla nas i dla kraju”.

Jednak gdy się bliżej przyjrzeć sprawie, okazuje się, że powrót do drachmy nie będzie dla jego firmy tak rentowny, jak przekonuje. „Na krótką metę to przedsięwzięcie dochodowe, ale w dłuższej perspektywie zgromadzone zyski pójdą na opłacanie rosnących kosztów”, tłumaczy dyrektor finansowy firmy Vasileios Pitsilkas. Maszyny do przerobu oliwy pochodzą z Włoch. Za kilka lat trzeba będzie je wymienić. Importowana i obłożona wysokim podatkiem energia elektryczna robi się coraz droższa. Olympus chce używać paneli słonecznych, ale na razie nie ma na to dość funduszy. „Banki odrzucają teraz 90% wniosków o kredyt”, mówi strapiony dyrektor finansowy.

Gdy lepiej się wsłuchać w słowa biznesmenów, tych drobnych i tych wielkich, źródła choroby trawiącej kraj są głębsze i może nawet bardziej niebezpieczne. „Niczego się tu już nie produkuje. Wszystko pochodzi z importu”, podsumowuje politolog Panos Mavridis. Mimo dość spektakularnego ożywienia eksportu w 2011 r., sprzedaż greckich towarów za granicę jest nieco ponad połowę niższa od wartości importu.

Nie tylko przemysł jest w kiepskiej kondycji, zaznacza Michail Vassiliadis, ekonomista z Fundacji Badań Ekonomicznych i Przemysłowych IOBE. Obrabiarki pochodzą z zagranicy, sektor innowacji jest zaniedbany, rolnictwo leży, zwłaszcza dlatego, że europejska polityka rolna zachęcała do pozostawiania ziemi odłogiem. „To bardzo proste, do chwili nadejścia kryzysu praca w sektorze publicznym to był prawdziwy raj: miało się dożywotnie zatrudnienie, przyzwoitą płacę i nie trzeba się było opowiadać żadnemu szefowi”, podsumowuje dyrektor finansowy Olympus Olive Oil.

250 przeszkód w rozwijaniu przedsiębiorczości lokalnej

Legenda narosła wokół sektora publicznego narodziła się we wczesnych latach 80., kiedy socjalista Andreas Papandreu wprowadził system klientelistyczny, powielany potem przez jego następców, tak z lewicy, jak i z prawicy. Ich działania przyczyniły się do klęski greckiego przemysłu, który upadł „jak dojrzały owoc”, wyparty przez rozbuchane państwo, mówi Nicolas Vernikos, armator i prezes greckiej izby handlu zagranicznego.

Zdaniem przedsiębiorców zamieniło się to w biurokratyczne piekło. By uruchomić biznes, trzeba wypełnić dziesiątki formularzy i złożyć je w różnych miejscach, władze niczego ze sobą w najmniejszym stopniu nie uzgadniają. Na każdym etapie tej procedury wszystko może stanąć w miejscu.

Są tacy, którzy – by wyrwać się jakoś z tego labiryntu – wolą zapłacić i wynająć dobrego adwokata. Christopher Kaparounakis wyspecjalizował się w pomaganiu przedsiębiorcom w załatwianiu takich spraw. Ale wraz z nadejściem kryzysu sytuacja się zmienia. Przyjęta została nowa ustawa, nazwana „One Stop Shop”, czyli coś w rodzaju jednego okienka, która ma uprościć formalności.

Jednak w Grecji to, że ustawa została przyjęta, nie oznacza jeszcze, że jest ona stosowana, wzdycha adwokat. I przypomina, że w tym roku Grecja zajmowała jeszcze 135 miejsce w rankingu Banku Światowego „Doing Business” obejmującym 183 kraje. Federacja greckich przedsiębiorców naliczyła co najmniej 250 przeszkód w rozwijaniu przedsiębiorczości lokalnej. Według ekonomistów z IOBE uwolnienie gospodarki od tych administracyjnych barier pozwoliłoby zwiększyć PKB o 17%, w tym o 10% przez pięć lat.

Ale biurokracja wszystkiego nie tłumaczy. Przemysłowcy narzekają na wszechwładne związki zawodowe, które stały się wraz z upływem lat „pasem transmisyjnym partii politycznych”, jak twierdzi Thrasy Petropoulos, redaktor naczelny Athens News, wydawanego w Grecji anglojęzycznego tygodnika.

„Cofniemy się o trzydzieści lat”

Ich uzasadniona walka w obronie ludzi pracy nabrała takich rozmiarów, że każdy konflikt społeczny kończył się wprowadzeniem nowego przepisu do kodeksu pracy. Powstał z tego jeden wielki prawny chaos, bywa, że przepisy są nawzajem sprzeczne, tłumaczy dziennikarz. Wielu rozgoryczonych przemysłowców uciekło z kraju. Ci, którzy nie zlikwidowali fabryk, woleli pojechać do Bułgarii czy gdzie tam jeszcze i się rozwijać”.

„Trójka” zasilająca Ateny w fundusze – Europejski Bank Centralny, Komisja Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy – poszła jeszcze dalej i zmusiła grecki rząd do wprowadzenia przepisów, które mają doprowadzić do uelastycznienia rynku pracy: między innymi 136 zawodów licencjonowanych zostało zderegulowanych. Tylko czy ta polityka okaże się skuteczna?

Wielu Greków żałuje, że „trójka” i rząd poszli na łatwiznę, obniżając płace i podwyższając podatki. Tego oczywiście nie chcą. Chyba z większym uznaniem powitaliby walkę z ucieczką przed podatkami, która mogłaby się okazać bardziej skuteczna.

Słabość państwa i papierkomania nie są jedynymi przyczynami braku konkurencyjności greckiego przemysłu, podkreśla ekonomista Michail Vassiliadis. Przedsiębiorcy też mają swój udział w tym, co dziś przypomina olbrzymi bałagan. „Szefowie firm nie inwestowali w badania i rozwój, woleli szybki zysk i kupowali innowacyjne rozwiązania sprawdzone w innych europejskich krajach”.

Z braku odwagi? Z upodobania do łatwych pieniędzy? Możliwe. Tak czy owak tego rodzaju postawa sprawiła, że Grecja stała się krajem pozbawionych inicjatywy naśladowców. „Ludzie wracają do rolnictwa. Nie na tym polega rozwój. Jeśli tak dalej pójdzie, cofniemy się o trzydzieści lat”, bije na alarm Michail Vassiliadis. Czyli do czasów, kiedy Grecja, biedny kraj, który dopiero co wyrwał się spod dyktatury pułkowników (1967–1974), marzyła o tej samej Unii Europejskiej, której najwyraźniej przestała się już dziś podobać.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat