Poranna toaleta imigrantów na nabrzeżu w Calais. (AFP)

Bez widoku na kąpiel

Prawie tysiąc uchodźców, którzy chcą ubiegać się o azyl w Wielkiej Brytanii, koczuje w Calais na północy Francji w warunkach urągających wszelkim normom sanitarnym. Sytuacja stała się na tyle dramatyczna, że na interwencję zdecydowała się ONZ.

Opublikowano w dniu 2 lipca 2009 o 14:13
Poranna toaleta imigrantów na nabrzeżu w Calais. (AFP)

Woda sięga mężczyźnie po namydlone talię, tors i głowę. Ze śmiechem zgadza się, aby zrobić mu zdjęcie. Ten Afgańczyk kąpie się w ciepławych ściekach z zakładów chemicznych Tioxide w Calais. Jest w piątkowe popołudnie. Nieopodal las, gdzie żyje część spośród tysiąca bezdomnych imigrantów, którzy dostali się do tego miasta. To kandydaci do uzyskania azylu w Wielkiej Brytanii – podróżujący nocą na gapę w ciężarówkach (albo pod nimi) do Dover.

Od pół roku, odkąd przeciążona Secours catholique(Pomoc katolicka) przestała udostępniać im prysznice, zachowanie czystości stało się nie lada wyzwaniem. A to nie jedyny ich kłopot; są zmuszeni uciekać przed nękającą ich policją i chronić się przed uzbrojonymi przemytnikami ludzi. Żyć jak wilki w lesie.

„Afgańczycy myją się w pobliżu fabryki, a Erytrejczycy w porcie” – wyjaśnia Céline Dallery, pielęgniarka w przychodni podlegającej szpitalowi w Calais. Można tu liczyć na darmową opiekę i prysznic. Codziennie czterdzieści osób tłoczy się tam, aby się umyć i leczyć choroby skóry. Zamknięcie pryszniców to nie tylko ich problem. Chodzi w ogóle o zdrowie publiczne. U ludzi żyjących w lesie pojawia się świerzb, który potem się roznosi. A nie można go wyleczyć, nie dbając o higienę. „Liczba odwiedzin na stałym dyżurze wzrosła z piętnastu do czterdziestu w ciągu jednego popołudnia, wszystkiemu winien właśnie świerzb. Wystarczy brać antybiotyki, myć się i przebierać”.

W dzienniku Nord Littoral pewien lekarz porównuje choroby migrantów do schorzeń występujących u francuskich żołnierzy stłoczonych w okopach podczas pierwszej wojny światowej. Leczenie świerzbu sprawia, że nie można zająć się poważniejszymi chorobami, takimi jak gruźlica, cukrzyca czy liczne złamania. Prefekt zażądał od merostwa zainstalowania ręcznej pompy przy wejściu do największego „jangal” – jak to nazywają żyjący tam afgańscy Pasztunowie – czyli lasu.

Newsletter w języku polskim

W ogromnym obozie, w pobliżu chat skleconych z palet i brezentu, gdzie trwa nieustająca bieganina ludzi z wiadrami i butelkami, znajdują się „łazienki”, jak mówią z uśmiechem migranci. Chodzi o niebieskie płachty rozpięte pomiędzy białymi topolami i tworzące kabiny z drewnianą paletą na ziemi, prysznica tam nie ma. Wodę ogrzewa się nad ogniskiem w poczerniałej cynkowej miednicy. Puszki po konserwach służą do polewania ciała wodą. Na ziemi walają się butelki po szamponie, jednorazowe maszynki do golenia, puste puszki. „Tu się myjemy, a następnego dnia znów jesteśmy brudni” – wzdycha Afgańczyk Ahmad, „całe ciało jest chore”.

Widziane z Wielkiej Brytanii

Wstydź się Unio!

Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) otwiera stałe biuro w we francuskim porcie Calais, donosi Independent. Jego zadaniem będzie niesienie pomocy emigrantom, uchodźcom i osobom starającym się o azyl. Pracownicy urzędu mają im pokazywać, jak radzić sobie z francuskimi i brytyjskimi przepisami imigracyjnymi. Około 1600 uchodźców i imigrantów - z czego jedna piąta to dzieci - koczuje pod Calais, „nie mając dostępu do nawet najbardziej podstawowych udogodnień”. Według organizacji Médecins Sans Frontières, większość wydostała się z krajów ogarniętych wojną, a więc z Afganistanu, Somalii czy Palestyny. UNHCR określa relacje między uchodźcami a tutejszymi mieszkańcami jako „napięte”, a miejscowi mają pretensje do władz brytyjskich o to, że „nie robią za wiele, by starających się o azyl do tego zniechęcić ”.

Po drugiej stronie kanału La Manche Daily Telegraphzauważa, nie bez pewnej dumy, że emigranci podążają do Calais, ponieważ „chcą dostać się do Wielkiej Brytanii”. Jednak dla konserwatywnego dziennika decyzja UNHCR o założeniu stałego biura jest „smutnym odzwierciedleniem faktu, że Francuzi nie potrafią poradzić sobie z problemem” oraz kompromitacją dla Unii Europejskiej. Jedynym rozwiązaniem problemu – pisze Telegraph – jest „uszczelnienie zewnętrznych granic Unii”, co, jak stwierdza z żalem, zdaje się „przekraczać jej możliwości organizacyjne”. Tysiące ludzi poszukujących lepszego życia będzie nadal, cierpiąc nędzę, koczować pod Calais, tyle że teraz pod okiem urzędników ONZ.

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat