Euro dzieli Europę

Czy reforma strefy euro wystarczy, by zapobiec upadkowi strefy wspólnego pieniądza? W gruncie rzeczy, zauważa komentator Gazety Wyborczej, zaostrzy ona tylko podziały wewnątrz UE.

Opublikowano w dniu 17 października 2011 o 14:09

Bruksela coraz głośniej rozprawia o historii Polski – tyle że nie o końcu komunizmu lub udanej transformacji, lecz o szlacheckiej złotej wolności. „Nie zapominajcie o polskim liberum veto! Uzależnienie losów ogółu od jednego głosu sprzeciwu doprowadziło Rzeczypospolitą do upadku”, ostrzega Guy Verhofstadt, europoseł i były premier Belgii.

Przejście od zachwytów nad unijną zasadą „wszyscy równi”, wyrażoną w zachowaniu wymogu jednomyślności w wielu najważniejszych głosowaniach, do porównywania jej do wynaturzeń szlacheckiej demokracji to głównie efekt ogromnych kłopotów z ratyfikacją reformy funduszu ratunkowego strefy euro (EFSF) przez wszystkie 17 krajów unii walutowej. A od tego zależą teraz losy Grecji oraz europejskich banków wymagających pomocy finansowej.

Ratyfikacja była zagrożona m.in. w Holandii i Finlandii, ale to ostatecznie słowacka premier Iveta Radičová „poległa” w ostatni wtorek podczas głosowania w parlamencie na tą właśnie sprawą.

Można powiedzieć, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, bo Radičová sama podsycała antyunijne nastroje, od ponad roku nie traciła okazji, by pouczać Europę, że ta jest zbyt rozrzutna wobec Aten. Tłumaczyła w Brukseli, że Grecy sami sobie winni i dlatego powinni jeszcze mocniej zacisnąć pasa, zamiast wyciągać rękę do wspólnej kasy. Wprawdzie Słowacja zgarnie w latach 2007–2013 ponad 8 mld euro unijnych środków (to więcej niż gwarancje pożyczkowe Bratysławy dla EFSF), ale pani premier lubiła mit o mrówczej pracy Słowaków, którzy wszystko, co mają, zawdzięczają sobie.

Newsletter w języku polskim

Casus Bratysławy podsyca w Brukseli debaty o zniesieniu zasady jednomyślności w głosowaniach nad funduszem ratunkowym oraz o powiązaniu siły głosu krajów UE (w kwestiach gospodarczych) z ich wkładem finansowym w ratowanie Europy przed kryzysem.

Na razie dzieje się to nieformalnie – prezydent Nicolasa Sarkozy oraz kanclerz Angela Merkel podczas spotkań na szczycie nakreślają teraz najważniejsze reformy ekonomiczne, które potem zatwierdza reszta strefy (lub cała UE, jeśli wymagają tego unijne traktaty). Kiedy Francuzi i Niemcy nie potrafią się porozumieć, słychać lamenty nad brakiem przywództwa w Europie, a kiedy zbliżają się do zgody – rosną protesty przeciw dyktatowi.

Cały artykuł można przeczytać na stronie Gazety Wyborczej .

Inny punkt widzenia

Europejczycy równi i równiejsi

Suwerenność jest fajną rzeczą, ale nie może być tak, że najmniejszy udziałowiec blokuje poczynania całej Wspólnoty, mówił w reakcji na odrzucenie przez słowacki parlament planu ratunkowego dla zadłużonych krajów strefy euro przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. Dziennik Gazeta Prawna proponuje, by powyższe zdanie uzupełnić o następujące zastrzeżenie: „Chyba że jest się wielkim udziałowcem: Wielką Brytanią, Francją lub Niemcami. Wówczas weto jest OK.”. Warszawska gazeta zżyma się, że dziś stawia się pod pręgierzem Słowację, ale wcześniej nikt ze znanych europejskich polityków nawet się nie zająknął o „nieodpowiedzialności Wielkiej Brytanii blokującej podatek od transakcji finansowych”. Nikt też nie łajał Francuzów i Holendrów za odrzucenie w referendum unijnej konstytucji. „Słowacy też mają prawo do wątpliwości, czy kryzys zadłużenia powinien być rozwiązany przez zaciąganie kolejnych długów. To nie jest pytanie szaleńca, czy populisty…[…] José Barroso i jemu podobni powinni zaakceptować, że niezależnie od okoliczności Słowacja ma suwerenność, i głos”, konkluduje DGP.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat