Europa staje na nogi

„Pakt na rzecz konkurencyjności” nazywa się odtąd „Paktem na rzecz euro”. Nowa nazwa towarzyszy powstaniu czegoś w rodzaju rządu gospodarczego, ale nie jest sygnałem złagodzenia polityki radykalnego oszczędzania, pisze El País.

Opublikowano w dniu 14 marca 2011 o 16:56

Za dziesięć dni (podczas Rady Europejskiej 25 marca) przywódcy Unii Europejskiej spotkają się po to, by utworzyć rząd gospodarczy. Powinien to być szczyt mający znacznie, gdyż w przeciwieństwie do wielu innych, zarysowany na nim projekt zadecyduje o przyszłości.

Pierwszy paradoks polega na tym, że, jak to zazwyczaj bywało z Unią, ten proces jest konsekwencją wyjątkowo ostrego kryzysu, w tym przypadku, wokół długów państwowych, który wstrząsnął europejską unią walutową.

Po raz kolejny UE potrafiła przekształcić konieczność w cnotę. Podczas szczytu, trzeba będzie umocnić to, co zostało ustalone 11 marca podczas spotkania 17 krajów eurolandu – za pomocą rozszerzenia i złagodzenia mechanizmu pomocy krajom znajdującym się w trudnej sytuacji (440 mld euro, które będą mogły służyć bezpośrednio na pokrycie długów tych, którzy stali się celem ataków spekulacyjnych, za czym nie idzie konieczność płacenia nadmiernych odsetek) podjęto decyzję prowadzenia polityki gospodarczej o charakterze strukturalnym.

Dokument, ochrzczony jako „Pakt na rzecz euro”, przewiduje powiązanie ze sobą wynagrodzeń i produkcyjności, większą kontrolę deficytów, podniesienie wieku emerytalnego, plany dokapitalizowania banków mających trudności, stopniową i roczną redukcję długu państwowego.

Newsletter w języku polskim

Mimo że złagodzony interwencją władz europejskich, „Pakt na rzecz euro” nawiązuje do najbardziej twardych propozycji Angeli Merkel, dotyczących między innymi rygoru w wynagrodzeniach, cięć w budżecie, uzdrowienia finansów, warunków pracy.

Szefowa rządu w Berlinie ma wielkie trudności w przekonaniu Niemców, że trzeba dać więcej pieniędzy na pomoc krajom na peryferiach, by mogły rozwiązać swoje problemy gospodarcze.

„Najbardziej reakcyjny dokument, jaki stworzyła Komisja”

Drugi paradoks został sformułowany przez wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, Joaquina Almunię, który oświadczył w Le Monde, że kraj, który napotyka największe problemy w restrukturyzacji banków (czyli Niemcy), to ten sam, który wymaga od swoich partnerów europejskich, aby podjęli jak najszybciej ważne reformy.

Trzeci paradoks dotyczy tego, czym ma się zajmować ten rząd. Istnieje ogólna zgoda co do sensu istnienia tego rodzaju organu, ale można żałować, że nie istnieje wewnątrz dyskusja na temat tego, co to konkretnie będzie oznaczało dla społeczeństwa.

Były przewodniczący Komisji Europejskiej, Jacques Delors, który tak bardzo walczył o to, aby Wspólnota nie stała się jedynie zwykła unią walutową, zaliczył roczne badanie wzrostu zaprezentowane przez Durao Barroso do „najbardziej reakcyjnych dokumentów, jakie kiedykolwiek zostały stworzone przez Komisję”.

A instrumenty przeznaczone do zredukowania bezrobocia w Europie, a dotyka ono 23 mln osób, są całkowicie i po prostu chybione. Do zatrudnienia, jako priorytetu obszaru euro, nie ma w nim, nawet dla czystej formalności, nawet najmniejszej aluzji. Aż do próby udowodnienia, że tak nie jest. Rząd gospodarczy dla większości społeczeństwa oznacza nowe przykręcenie śruby, jeśli chodzi o ich poziom życia. A może jest inaczej?

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat