Podobizny Angeli Merkel i Nikosa Anastasiadisa podczas karnawału w Limassol na Cyprze, marzec 2013.

Kryzys? To oczywiście wina Merkel!

Plan pomocy uruchomiony przez eurogrupę w zamian za opodatkowanie cypryjskich depozytów bankowych wywołał gwałtowne reakcje. Niemcy są często oskarżane o to, że chciały dodatkowo ukarać kraj zmagający się z trudnościami. A przecież to nie pani kanclerz jest odpowiedzialna za złe działania na wyspie, przypomina ekonomista.

Opublikowano w dniu 19 marca 2013 o 16:21
Podobizny Angeli Merkel i Nikosa Anastasiadisa podczas karnawału w Limassol na Cyprze, marzec 2013.

Ostatni epizod europejskiego kryzysu nie jest winą Cypryjczyków, lecz Angeli Merkel i jej rządu. Nie traćcie czasu na szukanie wyjaśnień! To nie jest wina przerośniętego sektora bankowego, który trzyma 128 miliardów euro w aktywach, gdy tymczasem PKB kraju wynosi 17 miliardów euro – potępmy raczej Angelę Merkel.
To nie jest wina kilku banków, które przyjęły na ślepo i bez zadawania żadnych pytań 21 miliardów euro od rosyjskich oligarchów i arabskich milionerów (w przypadku których pochodzenie fortun jest trudne do ustalenia), jak to ujawniły niemieckie służby wywiadowcze w listopadzie 2012 r.. Te banki realizowały International Personal Banking i oddawały się skądinąd także „optymalizacji podatkowej”, ale za to Angela Merkel ma protestancką moralność.
Nie jest to również wina dyrektorów tychże banków, którzy zainwestowali 50 proc. – tak jest, 50 proc. – swoich aktywów w greckie obligacje przez czysty patriotyzm (połowa terytorium Cypru jest grecka), choć wiedzieli, że mogą wszystko stracić. Nie, należy mieć pretensje do Angeli Merkel.

Kryzys Christofiasa

Nie jest to też wina Sigmara Gabriela, sympatycznego lidera niemieckich socjaldemokratów, który pozbawił panią kanclerz wszelkiej swobody manewru, gdy mówił: „Nie wyobrażam sobie, aby niemiecki podatnik pospieszył na ratunek paru cypryjskim bankom, których model jest zaprojektowany tak, aby pomagać w uchylaniu się od opodatkowania”. W pierwszym rzędzie i nade wszystko jest to oczywiście wina Angeli Merkel.
To samo odnosi się do byłego cypryjskiego prezydenta, patetycznego Dimitrisa Christofiasa, despoty wyszkolonego w Komsomole – jak nazywa się komunistyczną młodzieżówkę – co być może wyjaśnia, skąd się wzięła duża liczba rosyjskich kont. W żadnym momencie nie konsultował się on ze swoimi ministrami, parlamentem czy bankiem centralnym.
The Guardian – gazeta, której nigdy nie można było podejrzewać o wrogie nastawienie – oskarżył go w grudniu 2012 r, że prowadzi kraj do „opłakanego stanu”. To właśnie Christofias uparł się, aby trzymać w swoim porcie [Limassol] Monczegorsk, rosyjski statek z ładunkiem broni i amunicji dla Hezbollahu, który wybuchł w 2011 r. i wysadził jedyną elektrownię w kraju. Pomimo sprzeciwu banku centralnego udzielił on także poparcia dyrektorowi jednego z dwóch największych banków, Marfinowi Laikiemu, gdy instytucja ta przeniosła swoją siedzibę do Grecji. Ostatnim przejawem głupoty, jaki zaprezentował, była odmowa negocjacji w sprawie połączenia cypryjskiego systemu bankowego z greckimi bankami, kiedy zdecydowano o słynnym umorzeniu zadłużenia. Ten geniusz w sprawach gospodarczych wpędził wówczas kraj w bankructwo. Ale nie, to jednak jest wina Merkel.

Słaby przywódca

Nie wydaje się również, aby odpowiedzialność spadała na jego genialnego następcę Nikosa Anastasiadisa, słabeusza, który, zamiast działać, „zrzuca odpowiedzialność na Europę”. Anastasiadis opiera się na półprawdach, by do cna zrujnować rodaków, zamiast zmusić do płacenia akcjonariuszy i wierzycieli banków. Ale to oczywiście oznaczałoby likwidację przynoszącego korzyści systemu finansowego, jaki niektórzy tutaj ustanowili i z którego mają nadzieję nadal żyć. Schäuble przypomniał mu wczoraj, że napad na posiadaczy depozytów nie był niemieckim pomysłem. Ale nie, to i tak jest wina Merkel.
A szczególnie, że Merkel pozwoliła Anastasiadisowi igrać sobie z prestiżem strefy euro, tak jak robił to przed nim Papandreu. Nie mówiąc już o tym, że cztery lata temu nie miała ona dość stanowczości, aby postawić weto wejściu Cypru do strefy euro. Dodajcie do tego jeszcze fakt, że dała się otumanić certyfikatem OECD, zgodnie z którym Cypr respektuje czterdzieści dyrektyw w sprawie zwalczania procederu prania brudnych pieniędzy. Jest to zresztą również wina Christine Lagarde z MFW, która ją wspierała. Pamiętacie, kto przekazał greckiemu ministrowi listę oszustów podatkowych, po której ślad zaginął? Jak gdyby Lagarde nie wiedziała, co się dzieje w cypryjskim systemie bankowym… Ale nie, to jednak jest wina Merkel! I nie może być inaczej, bo w przeciwnym razie musielibyśmy się zmierzyć z naszym własnym niedbalstwem.

Widziane z Niemiec

Newsletter w języku polskim

Wywłaszczenie to zwykły akt sprawiedliwości

W środowej niemieckiej prasie zwraca uwagę prowywłaszczeniowy komentarz Süddeutsche Zeitung, zatytułowany „Kto korzysta, musi płacić”, w którym czytamy:

Tak, rząd ma prawo [wywłaszczyć obywateli], a w przypadku Cypru jest to nawet sprawiedliwe, przynajmniej co do zasady.[…] Model gospodarczy łączący dumping finansowy ze słabym nadzorem nad finansami, mnożący oferty mające skusić zagranicznych milionerów nie został wymyślony w Berlinie czy w Paryżu, tylko w Nikozji.[…] Dlatego właśnie tam oszczędzanie jest niebezpieczne, a tutaj nie.
Monachijski dziennik uważa jednak, że podstawową rzeczą jest ochrona „niewinnych drobnych ciułaczy”. Zarzuca prezydentowi Anastasiadesowi, że wrogo nastawił cypryjską opinię publiczną do europejskich partnerów, utrzymując, że bez drobnych ciułaczy nic się nie da zrobić. Celem, jaki mu przyświeca, jest ukrycie faktu, że nie zamierza zrezygnować z modelu gospodarczego obowiązującego na wyspie, ocenia gazeta.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat