Za sto lat w każdym mieście będzie mój pomnik – prognozuje Lech Wałęsa. W roli megalomana nie ma sobie równych. Witold Gombrowicz przy nim ze swoim „Poniedziałek – ja, wtorek – ja, środa – ja” jest jak mrówka przy słoniu. Ale Wałęsie nie brakuje też pochlebców. Miał ich na każdym etapie swojej działalności.
Na przełomie lat 80. i 90. należeli do nich m.in. bracia Kaczyńscy. Dziś jest to legion tych, którzy wówczas nie szczędzili pod jego adresem słów pełnych pogardy, by wymienić Adama Michnika. Z nielicznymi wyjątkami Wałęsa ma natomiast bałwochwalców, bo lubimy wyciągać mu, co nie jest trudne, przynajmniej słabostki.
Budził i budzi u wielu Polaków skrajne emocje i oceny. Zwłaszcza gdy idzie o krytykę. Jego przeciwnicy, jak kiedyś Michnik i związany z nim obóz, a teraz Jarosław Kaczyński [lider opozycyjnej partii prawicowej Prawo i Sprawiedliwość – PiS] i niemal całe środowisko mieniące się prawicą, z reguły nie znają umiaru.
Wałęsa w ich oczach uchodził lub uchodzi za postać diabelską, wcielenie zła czy uosobienie miernoty. Jakby były prezydent nie był człowiekiem. A jest. W dodatku pełnokrwistym – z masą ułomności, ale też z dokonaniami, które zapewnią mu miejsce na kartach historii Polski. Na wielu polach jest zwykłym przeciętniakiem, jak my wszyscy.
Cały artykuł można przeczytać na stronie Dziennika Polskiego.
Kino
Mit odzyskany
Newsletter w języku polskim
„Tym filmem Wajda przychodzi Wałęsie w sukurs. Oskarżanemu, ale też samemu psującemu swój wizerunek, zwraca jego legendę – a bez legendy nie może się obyć historia żadnego narodu”, pisze o filmowej biografii Lecha Wałęsy „Człowiek z nadziei” Andrzeja Wajdy, recenzent Gazety Wyborczej. Inni podkreślają jednak, że film, który właśnie wszedł na ekrany polskich kin, nie jest być może najwybitniejszym dziełem sławnego reżysera, ale „stoi jedną świetną rolą”. Jak pisze GW,
Lech Wałęsa powinien wysłać Robertowi Więckiewiczowi [odtwórca głównej roli] skrzynkę szampana, najlepiej Dom Pérignon.