Dwunastowieczny łukowy portal to wszystko, co pozostało z kościoła pod wezwaniem Świętego Piotra w Becerril del Campo w prowincji Palencia w centrum kraju. Dach właściwie nie istnieje. Woda leje się do środka, a podłogę pokrywają zwały śmieci. „Stan nawy pogarsza się z dnia na dzień, a niemal wszystkie barokowe tynki i sklepienia uległy zniszczeniu”, donosi pozarządowa organizacja konserwatorska Hispania Nostra.
Kilka miesięcy temu na drugim krańcu Morzu Śródziemnego, na greckiej wyspie Kea, zawaliła się pochodząca z IV wieku wieża. Miejscowy nadzór archeologiczny wielokrotnie ostrzegał.
W tym tygodniu prasę światową obiegła wiadomość o rozpadnięciu się trzech kolejnych ścian w Pompejach. Kościół w Kastylii i wieża na Morzu Egejskim to wcale nie jedyne miejsca na południu Europy, gdzie archeologiczne, kulturowe i historyczne skarby są zagrożone.
Jak zwykle zabrakło opieki, co jest efektem nierównowagi pomiędzy ogromnym kulturowym dziedzictwem śródziemnomorskiej Europy i relatywnie ograniczonymi środkami, jakimi dysponowały władze państwowe. Włochy mają więcej obiektów na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO niż jakikolwiek inny kraj, a Hiszpania jest na drugim miejscu.
Teraz jednak, po dziesięcioleciach względnego dobrobytu i rosnących nakładów, region stoi w obliczu nowego niebezpieczeństwa - rządy od Atlantyku po Morze Egejskie tną budżety ministerstw kultury i dziedzictwa narodowego w walce o uzdrowienie finansów publicznych i ograniczenie długu.
Wydatki na kulturę w Hiszpanii spadły o jedną trzecią
Nie od dziś wiadomo, że w statystykach pochodzących z tego regionu wszystko jest zagmatwane – wydatki na dziedzictwo często wpisuje się do jednej rubryki z subsydiami na kulturę i sztukę, a w Hiszpanii zwłaszcza wydatki na konserwację rozdzielone są pomiędzy kilka poziomów administracji rządowej. Jakieś pojęcie o skali cięć da się uzyskać w bardziej zcentralizowanej Portugalii, która w zeszłym tygodniu przyjęła oszczędnościowy budżet na 2011 r. zakładający redukcję wydatków na kulturę o 9 procent.
W Hiszpanii organizacje pozarządowe zajmujące się dziedzictwem materialnym twierdzą, że w niektórych regionach kraju wydatki na kulturę już spadły o jedną trzecią. Zarazem pęknięcie bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości wysuszyło ważne źródło pieniędzy na konserwację zabytków - opłaty wnoszone przez deweloperów chcących budować nowe domy.
„Gdy te środki przestały wpływać, lokalne władze twierdzą, że muszą wydawać na ludzi, nie na budynki”, mówi architekt Javier Ruiz.
W zeszłym miesiącu pracownicy muzeów, galerii i zabytków we Włoszech przeprowadzili jednodniowy strajk protestacyjny przeciwko planom rządu obcięcia wydatków budżetowych na kulturę o 280 milionów euro w trzech najbliższych latach.
Mottola Molfino, prezes grupy konserwatorskiej Italia Nostra, nazwała planowane oszczędności „śmiertelnym ciosem dla włoskiego dziedzictwa narodowego”. Ale czy są one nieuniknione?
W Pompejach wszystko po staremu, jak w latach siedemdziesiątych
W Grecji, w samym środku europejskiego kryzysu, u którego podstaw jest ogromny dług publiczny, ministerstwo kultury ogłosiło w tym tygodniu, że zwraca się do Brukseli o uzupełnienie luki, prosząc o 540 milionów euro na utrzymanie stanowisk archeologicznych i remonty muzeów, z których wiele musiało zamknąć podwoje z powodu kryzysu.
Gdzie indziej twierdzi się, że kryzys może wymusić bardziej efektywną politykę władz i bardziej konstruktywne zaangażowanie sektora prywatnego „Nie chodzi o pieniądze”, mówi Roger Abravanel, mediolański pisarz i aktywista. „Zawodowi kuratorzy - ludzie, którzy znają się nie tylko na kulturze, ale także na udostępnianiu jej publiczności – nie istnieją w tym kraju. We Włoszech mamy zupełnie inny model, w którym organizacją wystaw za pieniądze rządu zajmują się prywatne firmy”.
Anonimowy konserwator powiedział, że Pompejom wcale nie brakuje pieniędzy. „Od roku 1997 [agencja rządowa zarządzająca obiektem] ma masę gotówki, bo dostaje wpływy z biletów. Jednak jej system zarządzania nie jest wystarczająco sprawny. Polityka kadrowa sterowana jest bezpośrednio z Rzymu i jest sztywna. Od dwudziestu lat nie było dopływu świeżej krwi i w efekcie pracują tam ludzie mentalnie siedzący w latach siedemdziesiątych”.
Trudności z pozyskiwaniem prywatnych sponsorów
Kryzys zwrócił też uwagę na często niełatwy w południowej Europie związek między państwem i biznesem. Jednak pozyskiwanie prywatnych sponsorów od dawna szło z trudem. Przez wiele lat uważano, że to dlatego, iż Włochy nie dają szczodrych ulg sponsorom, jakie są powszechne w krajach anglosaskich.
Mottola Molfino mówi, że nowe przepisy wprowadzone w życie w ostatnich 10 latach należałoby uprościć. Jednak, jak wielu innych w krajach Południa, jest nieufna wobec rządowych prób przełożenia odpowiedzialności za ochronę kulturowego dziedzictwa kraju na prywatne firmy.
„To powinien być obowiązek i zaszczyt”, mówi. Jednak idea, że ochrona zabytków jest zasadniczo domeną państwa zdaje się być również rozpowszechniona wśród liderów biznesu, których zyski spadły zresztą w efekcie globalnego kryzysu finansowego.
Zapewne nie ma na południu Europy nic sławniejszego od Koloseum. A jednak, podobnie jak wiele innych zabytków z czasów rzymskich, pilnie potrzebuje remontu. Zdając sobie sprawę z nadchodzących cięć budżetowych, włoskie ministerstwo kultury ogłosiło tego lata, że szuka chętnych do sponsorowania projektu renowacji – łącznie 25 milionów euro.
Pierwszy zgłosił się potentat branży skórzanej Diego Della Valle, właściciel firmy Tod's. W zeszły czwartek okazało się, że jest jedyny. Della Valle odważnie ogłosił, że jego firma sfinansuje całość prac. „W przeciwnym razie Włochom grożą nowe Pompeje”, powiedział.
Oszczędności
Nie wszystko takie czarne w dziedzinie kultury
W przeciwieństwie do Holandii i Włoch, gdzie w minionych tygodniach miały miejsce manifestacje przeciwko cięciom w wydatkach budżetowych na kulturę, w Wielkiej Brytanii, gdzie posunięcia oszczędnościowe odczują wszystkie sektory, nie było żadnych protestów, zauważa De Standaard.Mimo recesji w ostatnich latach wzrost nakładów na kulturę i rozrywkę był wyższy niż wzrost gospodarczy (odpowiednio 5 i 3 proc. rocznie), a odwiedzających placówki kultury przybyło (o 41 proc. przez osiem lat). W Niemczech, dodaje holenderski Trouw, wydatki władz federalnych podniosły się jeszcze nawet w ubiegłym roku, choć już w przypadku gmin i landów był spadek. To samo dotyczy Francji, gdzie budżet na kulturę w 2011 r. jest o 2,1 proc. wyższy w porównaniu do 2010 r., zwiększenie nakładów odczuje zwłaszcza branża audiowizualna, gdy tymczasem środki na muzea obcięto o 5 procent.