Wyjście z Unii to jeszcze mniejsza suwerenność

Jak wynika z sondaży, 56 proc. Brytyjczyków jest za natychmiastowym wystąpieniem z Unii Europejskiej, ale brytyjska gazeta przekonuje, że konsekwencje takiego kroku byłyby tragiczne.

Opublikowano w dniu 20 listopada 2012 o 12:26

Wielka Brytania zdaje się być dziś krajem, który prawie nieuchronnie zmierza w kierunku rezygnacji ze statusu pełnoprawnego członka UE. Nowy sondaż opinii publicznej Observera wskazuje na to, że jeśli przyjdzie jej wybierać w referendum między pozostaniem w Unii a jej opuszczeniem, większość, czyli dwóch na trzech Brytyjczyków, opowie się za tym drugim rozwiązaniem, co jest jeszcze jednym wskaźnikiem siły nastrojów antyeuropejskich.

Jest też prawie pewne, że obie główne brytyjskie partie polityczne, będą się czuły zobowiązane do zaproponowania swoim wyborcom takiego referendum w deklaracjach składanych przed następnymi wyborami do Parlamentu. I jeśli Europa nie stanie się nagle bardziej atrakcyjna albo proeuropejczycy nie będą w stanie przedstawić mocniejszych argumentów, to wynik takiego referendum wydaje się być łatwy do przewidzenia.

Prawdopodobieństwo całkowitego wyjścia z Unii nasili się w tym tygodniu podczas szczytu europejskiego, gdy 27 państw będzie starało się znaleźć porozumienie w sprawie budżetu UE na najbliższe siedem lat. Środki na rolnictwo były zazwyczaj uważane za lwią część wydatków europejskich, ale obecnie większość płatności idzie na potrzeby infrastruktury biedniejszych członków, na badania naukowe i rozwój oraz na stymulowanie inicjatyw paneuropejskich, takich jak na przykład proponowana unia bankowa. Zamrożenie wydatków, gdy się weźmie pod uwagę pilne potrzeby południowej i wschodniej Europy, jest mało prawdopodobne. Pewnie pozostałe 26 państw uzgodni małą, realną podwyżkę.

„Nie” wisi w powietrzu

Wielka Brytania się na nią nie zgodzi. David Cameron, uwięziony pomiędzy swoimi własnymi coraz bardziej pewnymi siebie eurosceptycznymi deputowanymi Partii Konserwatywnej oraz oportunistami z Partii Pracy, którzy przedkładają korzyści taktyczne nad wartości, wie, że nie może przedłożyć takiego porozumienia Parlamentowi. Zdaje sobie sprawę i z tego, że nie uda mu się przetrzymać histerycznych analiz dokonywanych przez wpływowe eurosceptyczne centroprawicowe media. Zostanie zmuszony do postawienia weta porozumieniu, nie robiąc żadnych ustępstw umocni nieufność między Wielką Brytanią a jej europejskimi sąsiadami, nawet jeśli takie postępowanie uczyni bardziej prawdopodobnym referendum w sprawie rozluźnienia relacji z Unią.

Newsletter w języku polskim

Konserwatywni eurosceptycy będą zachwyceni. Dla nich członkostwo w Unii przyczyniło się do przewlekłej depresji Wielkiej Brytanii. Powtarzając argumenty przegranej w Stanach Zjednoczonych Partii Herbacianej, oferują Brytyjczykom perspektywę stania się drugim Hongkongiem. Minimalna ochrona miejsc pracy, możliwość przekształcenia kraju w raj podatkowy, stania się gospodarczym i politycznym odszczepieńcem Europy, wyobrażenie, że UE będzie całkiem zadowolona i zaakceptuje to nieuczciwe i nieuregulowane współzawodnictwo. Wiara, że może to być droga do gospodarczego zbawienia, jest całkowitym urojeniem.

W zamian za to zapowiada się katastrofa na każdym szczeblu. Brytyjski przemysł samochodowy przeniesie się do krajów o niższych kosztach produkcji, które pozostaną w UE. Wiele innych sektorów produkcji przemysłowej pójdzie w ich ślady. Produkcja Airbusa przeniesie się do Niemiec i Francji. Już teraz można zaobserwować masowe straty. Częściowo dlatego, że Niemcy, antycypując wyjście Wielkiej Brytanii z UE, postawiły weto w sprawie fuzji BAE ze spółką EADS specjalizującą się w sektorze wojskowym.

Nie chcąc dopuścić, aby europejski przemysł obronny był skoncentrowany w kraju będącym poza Wspólnotą. Branża usług finansowych zostanie poddana regulacjom na zasadach ustalonych w Brukseli i nie będzie sposobu, aby im się oprzeć. Brytyjscy rolnicy, którym bardzo dobrze się powodziło, gdy funkcjonowała Wspólna Polityka Rolna, odkryją nagle, że są uzależnieni od skąpego brytyjskiego systemu popierania gospodarstw, który ją zastąpi. Gospodarstwom uda się przetrwać tylko dzięki produkcji na skalę przemysłową, co zniszczy naszą ukochaną angielską wieś.

Naród podwykonawców?

Ucieczka przed płaceniem podatków oraz uchylanie się przed płaceniem do skarbu osiągną paraliżujący poziom, gdyż nasza gospodarka stanie się coraz bardziej własnością zagranicznych koncernów, które dla ucieczki podatkowej wybierają Wielką Brytanię jako centrum ich strategii biznesu. Żaden eurosceptyk nigdy nie poskarży się na sprzedawanie Wielkiej Brytanii cudzoziemcom, a to oznacza o wiele większe ograniczenie naszej suwerenności niż Bruksela.

Staniemy się podwykonawcami dla świata, nieposiadającymi żadnej ekonomicznej suwerenności, z mało znaczącą gospodarką, oferującą ludziom niskie płace i przejściowe zatrudnienie, żadna umowa społeczna nie będzie im niczego gwarantować, ponieważ znikną podstawy naszych dochodów z podatków.

Ci najlepsi w Wielkiej Brytanii są tego świadomi – liderzy grup naszych głównych partii politycznych, łącznie z torysami, kadra kierownicza naszych najważniejszych przedsiębiorstw, nasi wybitni przedstawiciele kultury, związków zawodowych, kadry uniwersyteckiej oraz intelektualiści. Ale wszyscy oni razem zgodnie milczą, przestraszeni i zastraszeni przez wszechobecne media – silne, eurosceptyczne, które utraciły serce do Unii jedynie z powodu kryzysu walutowego.

Jednak UE wprowadza mechanizmy, aby euro mogło przetrwać, a nawet prosperować –mechanizmy ratunkowe i pożyczkowe, unię bankową, bliższą koordynację podatkową i więcej wewnątrz jej współpracy politycznej. Euro oraz wspólna waluta pozostaną na dziesięciolecia – to są instrumenty naszego kontynentu potrzebne do poradzenia sobie z globalizacją oraz wyzwaniami XXI wieku. Możemy być buntownikami pozostającymi na marginesie albo odegrać rolę w jednym z największych projektów naszych czasów. Ci, którzy wierzą w Europę, powinni zacząć mówić o tym głośno, i to jak najszybciej.

Kontrapunkt

Niemoralny budżet na zbyt trudne czasy

Boris Johnson w swoim cotygodniowym felietonie publikowanym w Daily Telegraph, wyraża opinię, że w kontekście wszystkich podejmowanych oszczędności, jest rzeczą „zdumiewającą”, aby Komisja Europejska starała się, by budżet UE wzrósł o 5 do 6,8 %. Mówiący, co myśli, burmistrz Londynu „nie ma też wątpliwości”, że na czwartkowym szczycie w Brukseli brytyjski premier David Cameron ‒

… postawi weto wobec tego pakietu, przy czym nie chodzi tylko o to, że każdy rozsądny człowiek w tym kraju – jak i w pozostałej części Europy – przyklaśnie mu, ale też o to, że będzie miał on rację w sensie politycznym, intelektualnym, moralnym i jakimkolwiek innym.

Zasadniczym argumentem Johnsona jest to, że jakieś 5,2 miliardów euro z tego budżetu traci się na rzecz „wszelakich oszustów, których my wszyscy finansujemy.

Jest to budżet pełen nadużyć i nieprawidłowości, nic więc dziwnego, że przez 18 lat nigdy nie uzyskał pozytywnej oceny Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. [...] Są w nim lasy, które miały być polami, a płacimy dotacje na to i na to. W ubiegłym roku Komisja sama przyznała, że wydatki UE na Rumunię – 515 milionów euro – były bez mała wszystkie przedmiotem oszustw lub nadużyć tego czy innego rodzaju. Bruksela z ręką na sercu przyznała, iż wygląda na to, że tylko około 10 procent gotówki przeznaczonych zostało na uzasadnione cele.

[...] Urzędnicy UE przywodzą ogromnym, złodziejskim nadużyciom środków publicznych, a teraz mają czelność powiedzieć nam, że potrzebują zdecydowanego, powyżej wskaźnika inflacji, wzrostu wydatków, między innymi, na wielki niereformowany karawanseraj między Brukselą, Luksemburgiem i Strasburgiem.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat