Kwiaciarki w Rydze. Fot. Desmond Kavanagh.

Łotwa walczy o przetrwanie

Nazywana nie tak dawno "bałtyckim tygrysem", republika balansuje na krawędzi bankructwa, tnąc koszty, gdzie to tylko możliwe.

Opublikowano w dniu 29 czerwca 2009 o 16:27
Kwiaciarki w Rydze. Fot. Desmond Kavanagh.

„Nie mieliśmy woli politycznej, wizji ekonomicznej, ani wizji przedsiębiorczości, rząd był marny. Dziś stoimy przed pytaniem: czy Łotwa przetrwa?”. To się nazywają mocne słowa – a mocne są już choćby dlatego, że wypowiedział je łotewski prezydent Valdis Zatlers przed parlamentem w Rydze.

Posłowie przegłosowali właśnie ograniczenie płac w przedsiębiorstwach państwowych o 20 proc. i emerytur o 10 proc. Nie było innego wyjścia, tylko tak drakońskie środki oszczędnościowe dały gwarancje, że kraj otrzyma pomoc finansową z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i UE, bez tego wsparcia zbankrutowałby już w lipcu.

Jak mogło do tego dojść? Jak to możliwe, że gospodarka, która przez lata osiągała największy wzrost wśród państw członkowskich Unii Europejskiej, znajduje się nagle na skraju przepaści?

Zadłużenie. To najbardziej lakoniczna odpowiedź. Nigdzie indziej nie pożyczano pieniędzy tak hojnie i nigdzie indziej nie wywołało to aż takiego przegrzania gospodarki. A takie przegrzanie musi się skończyć czymś w rodzaju kaca. Tym bardziej że łotewski boom gospodarczy opierał się niemal wyłącznie na kredycie. Skutki międzynarodowego kryzysu nie kazały na siebie czekać.

Newsletter w języku polskim

Już w grudniu 2008 roku MFW i UE musiały przekazać Łotwie zastrzyk gotówki w wysokości 7,5 miliarda euro, gdyż kraj ten nie był już w stanie zaciągać długów na rynku międzynarodowym. Kto może poprawić sytuację? Z pewnością nie konsumenci, ani przedsiębiorstwa, bo jedni i drudzy siedzą w kieszeni banków. Państwo też nie, bo jeszcze przez dwa lata musi ostro oszczędzać, aby spełnić kryteria MFW.

Nic więc dziwnego, że za granicą – a szczególnie w Szwecji, która utrzymuje ścisłe związki z Rygą – rozpatruje się pomysł zdewaluowania łata, który obecnie jest związany z kursem euro w widełkach plus minus 1 proc. Dzięki temu zabiegowi eksport stałby się bardziej konkurencyjny, bo poza Łotwą jej towary byłyby tańsze. Samym Łotyszom wydaje się to niepojęte, a sam zabieg wpędziłby ich w ogromne kłopoty, bo to właśnie siła narodowej waluty pozwoliła im odzyskać stabilność po okresie wysokiej inflacji na początku lat 90.

Nie jest to jedyny argument, który nakazywałby tu ostrożność. Europejski Bank Centralny wyklucza możliwość szybkiego wprowadzenia euro na Łotwie po dokonaniu dewaluacji. A poza tym, kto zagwarantuje, że taka operacja by się udała i nie skończyła się całkowitym załamaniem pieniądza, jak to się zdarzyło w Argentynie? Nie można wykluczyć, że obniżenie kursu własnej waluty wywoła run na instytucje kredytowe, chociażby dlatego, że wielu Łotyszy może ją wymienić na obcą jednym kliknięciem myszki. Do tego dochodzi ryzyko, że waluty innych krajów Europy Wschodniej powiązane z euro również znajdą się pod presją – na początek Estonii i Litwy, a w dalszej kolejności Bułgarii.

Łotwa usiłuje obecnie odzyskać konkurencyjność, obniżając pensje. Coś takiego nie byłoby możliwe w Niemczech z powodu siły tutejszych związków zawodowych, ale na Łotwie organizacje pracownicze nie odgrywają praktycznie żadnej roli.

Wciąż nie wiadomo tylko, czy te obniżki płac będą wystarczające i czy dostatecznie szybko odniosą skutek. Z jednej strony z powodu kryzysu Łotwa znów stała się krajem zasobnym w tanią siłę roboczą. Z drugiej strony lokalni i zagraniczni inwestorzy zachowują rezerwę.

Aby przełamać ich niepewność, kraj powinien najpierw odzyskać wiarygodność. W tym celu musi on koniecznie spełnić wymogi MFW, a więc wprowadzać konsekwentne oszczędności. Jeśli to się uda, Łotwa zasłuży na wejście do eurolandu. W porównaniu z tym, zadanie Syzyfa wydaje się łatwe.

.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat