Foto: Sharyn Morrow

Europa? Proszę się nie rozłączać

Po obsadzeniu stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej Europa zyska dwie nowe twarze. Ale równocześnie skomplikuje to jeszcze trochę bardziej działalność UE. Ile numerów telefonów należy wykręcić, by porozumieć się z Brukselą? – zastanawia się Le Soir.

Opublikowano w dniu 19 listopada 2009 o 15:51
Foto: Sharyn Morrow

Kto zostanie wybrany? Wyniki szczytu 27 państw UE, który 19 listopada wieczorem ma wyznaczyć pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz pierwszego wysokiego przedstawiciela (a zarazem wiceprzewodniczącego Komisji), wciąż pozostają kompletną niewiadomą. Za faworyta do pierwszej z tych funkcji nadal uchodził Herman Van Rompuy. Zapewne właśnie dlatego 6 listopada Daily Telegraph przypuścił na niego regularny atak. Według tego konserwatywnego i eurosceptycznego brytyjskiego dziennika belgijski premier jest „przekonanym wyznawcą tego rodzaju europejskiego federalizmu, którego naród angielski nie cierpi”. A więc powrót do starych argumentów…

Czy przyszły przewodniczący Rady Europejskiej – ktokolwiek nim zostanie – będzie uprzywilejowanym partnerem dla wszystkich tych, którzy pragną porozmawiać z Europą? Henry Kissinger zapytał kiedyś, jeszcze w latach 70. minionego wieku: „Do kogo mam zadzwonić, jeśli chcę rozmawiać z Europą?” („If I want to call Europe, who do I call ?”).

Inicjatorzy strony internetowej Who do I call ? nie zostali wysłuchani. Optują oni za stworzeniem jednego stanowiska prezydenta Unii Europejskiej, który byłby zarazem szefem Komisji i Rady… A tymczasem, żeby porozmawiać z Europą, będzie odtąd można wykręcić aż cztery numery telefonów ‒ do przewodniczącego Rady Europejskiej, przewodniczącego Komisji, wysokiego przedstawiciela będącego zarazem wiceprzewodniczącym Komisji lub przedstawiciela kraju sprawującego akurat swoją półroczną prezydencję. Do tego spisu należałoby nawet dołączyć numer do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego – którym jest obecnie Polak Jerzy Buzek. Bowiem za sprawą nowego traktatu pozycja europarlamentu wyraźnie się umocni. Ten, kto chce rozmawiać z Europą, będzie więc musiał udać się do właściwego „okienka”. Żeby się w tym rozeznać, może nie trzeba być ekspertem w dziedzinie prawa europejskiego. No ale prawie.

Przewodniczący Rady Europejskiej. Ta funkcja przewodniczącego europejskich „szczytów” (które stają się pełnoprawną instytucją) wymaga dopiero zdefiniowania. Traktat lizboński wyjaśnia, że „Przewodniczący Rady Europejskiej zapewnia przygotowanie i ciągłość prac Rady Europejskiej, we współpracy z przewodniczącym Komisji i na podstawie prac Rady do Spraw Ogólnych. (…) Zapewnia na swoim poziomie oraz w zakresie swojej właściwości reprezentację Unii na zewnątrz w sprawach dotyczących wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, bez uszczerbku dla uprawnień wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa”. Czy stały przewodniczący Rady Europejskiej (wybierany na trwającą 2 i pół roku kadencję, którą można sprawować dwukrotnie) będzie odtąd po prostu „na swoim poziomie” – szefów państw lub rządów – rzecznikiem o ograniczonym zakresie działania? Tel.: +32 2 285 61 11

Newsletter w języku polskim

Przewodniczący Komisji. José Manuel Barroso udaje, że się niczym nie przejmuje i wzywa do lojalnej współpracy między instytucjami. Ale jest pewne, że pojawienie się stałego przewodniczącego Rady Europejskiej usunie go w cień. On sam i jego współpracownicy powtarzają zresztą do woli, że przewodniczący Komisji pozostanie rozmówcą obcych szefów państw i rządów we wszystkich dziedzinach, które nie dotyczą bezpośrednio wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Chcecie porozmawiać o handlu, energetyce, klimacie? W takim razie trzeba będzie zadzwonić do José Manuela Barroso, który nikomu nie pozwoli dmuchać sobie w kaszę. Jeśli chodzi o kompetencje – a więc i zakres wpływów – nie należy też zapominać, że to właśnie Komisja zachowuje monopol jeśli chodzi o inicjatywę ustawodawczą, tylko ona może proponować europejskie prawa. Tel.: +32 2 299 11 11

Wysoki przedstawiciel. Na mocy traktatu lizbońskiego będzie on zarazem wiceprzewodniczącym Komisji. Z tego względu będzie miał podwójne umocowanie. „Wysoki przedstawiciel prowadzi wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa Unii. (…) Czuwa nad spójnością działań zewnętrznych Unii. Odpowiada w ramach Komisji za jej obowiązki w dziedzinie stosunków zewnętrznych i koordynację innych aspektów działań zewnętrznych Unii. (…) Reprezentuje Unię w zakresie spraw odnoszących się do wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa”. Będzie on kierował nową Służbą Działań Zewnętrznych, istnym mastodontem liczącym kilka tysięcy członków. Tel.: +32 2 281 56 60 (Solana, dotychczasowy wysoki przedstawiciel)

Rotacyjne przewodnictwo. Szwedzi nie będą ostatni, półroczna prezydencja sprawowana w systemie rotacyjnym będzie istnieć nadal. Mówi się tylko, że straci 10 proc. swoich dotychczasowych zadań. Nie będzie już przewodniczyć szczytom szefów państw i rządów (będzie to rola stałego przewodniczącego Rady Europejskiej). Nie będzie też kierować posiedzeniami Rady ds. Zagranicznych (w tym wyręczy ją wysoki przedstawiciel). Ale już będzie przewodniczyć bardzo ważnym posiedzeniom Rady ds. Ogólnych, a to ważna pozycja w relacjach ze stolicami oraz wszystkimi innymi radami ministerialnymi ‒ jak Ecofin, rada ministrów rolnictwa, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, itd. Ponadto rotacyjna prezydencja wciąż będzie mieć swój program i własne priorytety – a dla zachowania ciągłości projektów trzeba też będzie współpracować z poprzednikiem i następcą. Trudnych początków już od 1 stycznia doświadczy Hiszpania. W jaki sposób taki ktoś jak premier José Luis Zapatero zniesie tę zmianę? To jedno z zasadniczych w wyzwań… Tel.: +46 8 405 10 00 (Reinfeldt), +34 91 321 40 00 (Zapatero)

Kulisy

Wysocy urzędnicy też się liczą

Jak się okazuje, można działać w sposób jeszcze mniej przejrzysty. Bo w cieniu targów o dwa kluczowe stanowiska przewodniczącego Rady i wysokiego przedstawiciela, a także dyskretnych negocjacji w sprawie rozdziału tek komisarzy, toczy się jeszcze jedna rozgrywka z udziałem około dwudziestu kandydatów. „Druga linia też się liczy”, oznajmia w tytule Tagesspiegel. Niemcy – które nie będą reprezentowane w czołowej dwójce – zakulisowo pociągają za sznurki, aby ulokować zaufanych ludzi na stanowiskach tuż poniżej szczebla członków Komisji.

Pierwszą z tych posad jest stanowisko sekretarza generalnego Rady Unii Europejskiej, które obecnie zajmuje „bardzo wpływowy” Francuz Pierre de Boissieu. „Francja wykazuje bardzo duże zainteresowanie tym, aby nadal organizować prace Rady, ale Niemcy także zgłoszą swego kandydata”, donosi berliński dziennik. Inną pożądaną funkcją jest stanowisko sekretarza generalnego Służby Działań Zewnętrznych UE. „Będzie on pociągał za sznurki, jak przystało na szarą eminencję” i z tego powodu o jego nominacji powinno się rozstrzygać w tym samym czasie, co o wyborze prezydenta i wysokiego przedstawiciela.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat