"Witajcie w austriackim Wiedniu"

Wyspa szczęśliwości na unijnym morzu?

Austriacy w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat najwyraźniej stracili grunt pod nogami. Mimo niezaprzeczalnych korzyści płynących z członkostwa w UE, wielu z nich postrzega Wspólnotę jako mocarstwo okupacyjne - pisze Barbara Coudenhove-Kalergi.

Opublikowano w dniu 27 maja 2009 o 07:09
"Witajcie w austriackim Wiedniu"

Jeden z zagranicznych kolegów dziennikarzy pyta: dlaczego właściwie tak nieproporcjonalnie wielu Austriaków jest przeciwko UE, choć ich kraj przecież bardzo skorzystał na członkostwie w Unii? I dlaczego tak nieproporcjonalnie wielu z nich oddaje głos na skrajnie prawicowe partie? W przededniu wyborów do Parlamentu Europejskiego zagraniczni obserwatorzy na pewno jeszcze często będą się nad tym zastanawiać. A oto próba odpowiedzi.

Austriacy w ciągu minionych dziesięcioleci najwyraźniej stracili grunt pod nogami. Po zakończeniu II wojny światowej w mniejszym czy większym stopniu wycofali się ze światowych dziejów, których poprzednie rozdziały też nie przyniosły im niczego dobrego. Pierwsza republika austriacka była resztówką po wielonarodowym imperium, rozbitym w wyniku I wojny światowej. Później – niektórzy z ochotą, niektórzy niechętnie – przyłączyli się do Rzeszy Niemieckiej. Ale i to także skończyło się klęską. Rezultat: Austriacy wybrali izolację. Pod szklanym kloszem neutralności w swym małym, pięknym, zamożnym kraju czuli się zabezpieczeni przed całym złem i krzywdą obcego świata. Taka wyspa szczęśliwości.

Jednak pewnego dnia świat ze swoją historią do nich wrócił. Przystąpienie do Unii Europejskiej sprawiło, że kraj otworzył się na Zachód, ze wszystkimi konsekwencjami wynikającymi z globalizacji i konkurencji. Obalenie żelaznej kurtyny otworzyło kraj na Wschód. Pojawili się migranci, i to tłumnie. Austria przestała być wyspą szczęśliwości. Wielu jej mieszkańców nadal nie postrzega Unii jako swej większej ojczyzny, lecz jako swego rodzaju mocarstwo okupacyjne – a wschodnich sąsiadów pospołu z Turkami jako wrogów, którzy nam zagrażają. W gruncie rzeczy ci ludzie z tęsknotą wspominają dobre, dawne czasy owego odgrodzonego wysokim płotem ogródka działkowego o nazwie Austria.

Do tych nastrojów odwołują się prawicowe partie. Proste odpowiedzi na skomplikowane pytania zawsze okazują się skuteczne. W naszym przypadku odpowiedzi te brzmią: wszystkiemu, co złe, winni są cudzoziemcy, a także Unia Europejska. Bez nich dobrze by się nam znowu żyło na naszej wyspie szczęśliwości.

Newsletter w języku polskim

Winę za ten stan rzeczy ponoszą także partie rządzące, gdyż nigdy nie zajęły one konsekwentnie odmiennego stanowiska i nie przeciwstawiły się hasłom, głoszonym przez zwolenników fatalnych uproszczeń. „Czarno-niebieska” koalicja (chadeckiej ÖVP z Wolnościową Partią Austrii FPÖ) raz na zawsze utorowała drogę ksenofobii, rasizmowi i agresywnemu prowincjonalizmowi, wcześniej nieakceptowanym publicznie.

Do wyborów do Parlamentu Europejskiego pozostało już niewiele czasu. Teraz właśnie byłaby okazja do powiedzenia chociaż kilku dobitnych słów. W przeciwnym razie nie powinniśmy się dziwić, jeśli po 7 czerwca Austria stanie się w dla naszych sąsiadów czymś w rodzaju europejskiej Karyntii.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat